Kontrakt esportowy tylko na piśmie? Czyli, co zrobić jeśli organizacja nie wydaje graczowi podpisanego egzemplarza umowy.

23 października, 2019 Autor e-sport 0 thoughts on “Kontrakt esportowy tylko na piśmie? Czyli, co zrobić jeśli organizacja nie wydaje graczowi podpisanego egzemplarza umowy.”

W ostatnim artykule opublikowanym na blogu tłumaczyliśmy, w jaki sposób zawodnik może uwolnić się spod opresyjnego kontraktu i wydostać się z „więzienia kontraktowego”. Co jednak może zrobić młody gracz pozostawiony w stanie niepewności co do tego, czy umówiony kontrakt w ogóle został zawarty i czy obowiązuje? Takie sytuacje mają miejsce na przykład wówczas, gdy zawodnik i organizacja dojdą do porozumienia co do warunków współpracy, zawodnik otrzyma projekt kontraktu, podpisze go, a następnie prześle do organizacji i… nie otrzyma z powrotem wersji podpisanej przez „pracodawcę”. Sytuacja mogłaby zostać za problematyczną, ale możliwą do tolerowania, gdyby organizacja wywiązywała się z ustalonych warunków, gorzej jeżeli zawodnik na próżno oczekuje na otrzymanie umówionego wynagrodzenia. Z taką sytuacją borykają się zawodnicy do niedawna reprezentujący barwy organizacji, która jest jednocześnie sekcją pierwszoligowego klubu piłkarskiego , o czym pisał portal eweszło. Problemy te są z pewnością możliwe do uniknięcia, a w przypadku ich pojawienia się możliwe do rozwiązania. Opowiemy o tym w poniższym artykule.

 

Kontrakt esportowy – kwalifikacja prawna

Na pytanie czym jest kontrakt esportowy odpowiadaliśmy już w poprzednich artykułach o profesjonalnym kontrakcie esportowym, o aspektach prawno-podatkowych kontraktów oraz o wcześniej wspomnianym „więzieniu kontraktowym”. Co do zasady, będzie on stanowił umowę o świadczenie usług, do której zgodnie z art. 750 Kodeksu cywilnego, stosuje się odpowiednio przepisy o zleceniu. Co za tym idzie, dla ważności kontraktu nie jest wymagana forma pisemna.

Jakie zatem znaczenie ma wymiana przez strony dokumentów kontraktowych i podpisanie ich wyłącznie przez jedną ze stron?

Zgodnie z przeważającymi poglądami doktryny prawniczej wymiana dokumentów o treści oddającej ustalenia stron, w szczególności za pośrednictwem środków komunikacji elektronicznej, będzie stanowiła zawarcie umowy w formie dokumentowej. Często może zdarzyć się tak, że strony uzgodniły warunki umowy za pomocą wymiany maili lub wiadomości na whatsappie, ale nie „ubrały” tych ustaleń nawet w formę projektu kontraktu. Czasami ustalenia pozostają jedynie w sferze ustnych negocjacji. W takiej sytuacji wszystko zależy od materiału dowodowego, na którego podstawie jesteśmy w stanie wykazać, że osiągnęliśmy porozumienie z drugą stroną. Mogą to być maile, wiadomości przesłane za pośrednictwem komunikatorów lub nawet zeznania świadków. Dodatkowym potwierdzeniem zawarcia umowy na określonych warunkach może być zawsze zachowanie jej stron, w tym w szczególności wykonywanie przez jedną ze stron swoich zobowiązań wynikających z kontraktu. Zawarta w taki sposób umowa będzie ważna i prawnie skuteczna. Będzie stanowiła dla stron źródło wzajemnych roszczeń o wykonanie przewidzianych nią obowiązków. Organizacja będzie mogła domagać się od zawodników uczestnictwa w zawodach, treningach, streamowania i innych świadczeń przewidzianych w kontrakcie, pod groźbą odpowiedzialności odszkodowawczej. Natomiast zawodnikom będą przysługiwać przede wszystkim roszczenia o zaległe wynagrodzenie, ale również odszkodowanie z tytułu poniesienia przez nich wydatków, które zgodnie z umową obciążały organizację.

Jaka będzie wysokość wynagrodzenia na podstawie zawartej, ale niepodpisanej umowy?

Jeżeli umowa zawarta w innej formie, niż pisemna, jest ważna i skuteczna, a zawodnicy mogą dochodzić na jej podstawie swoich praw, to należy się zastanowić nad wysokością kwoty, której mogą dochodzić od organizacji.

Z doniesień medialnych portalu eweszło wynika, że świadczeniami, które klub miał realizować na rzecz zawodników w ramach zawartych kontraktów były:

– zapłata wynagrodzenia, w niesprecyzowanej kwocie,

– zwrot kosztów wyjazdów na turnieje esportowe oraz dojazdów do siedziby klubu,

– organizacja i opłacanie bootcampów.

Jeżeli strony umówiły się na określone wynagrodzenie za udział w drużynie esportowej, to należy starać się to wykazać wskazując dowody potwierdzające te ustalenia. Mogą do nich należeć projekty kontraktu, e-maile i inne wiadomości tekstowe, zeznania świadków, przelewy bankowe itp. Czasami jednak może się zdarzyć tak, że wartość wynagrodzenia nie jest możliwa do udowodnienia na podstawie zebranych dowodów, a nawet że strony jej ostatecznie nie sprecyzowały. Brak ustalenia wynagrodzenia lub dowodów je potwierdzających, nie oznacza, że zawodnik nie ma prawa do jego otrzymania. Kontrakty esportowe należy rozpatrywać jako umowy wzajemne, które – zgodnie z art. 487 § 2 Kodeksu cywilnego – polegają na tym, że świadczenie jednej ze stron ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej. W tym wypadku odpowiednikiem świadczeń zawodnika, polegających np. na występach w zawodach w barwach danej drużyny, udziale w treningach, promowaniu sponsorów organizacji itp., są świadczenie organizacji, w tym przede wszystkim obowiązek zapłaty zawodnikowi wynagrodzenia. Inna kwalifikacja świadczeń zawodników i uznanie, że nie jest im należne świadczenie od klubu w postaci zapłaty wynagrodzenia, musiałaby bowiem prowadzić do uznania, że klub jest bezpodstawnie wzbogacony (art. 405 k.c. i dalsze). Jeżeli zatem organizacja i zawodnik nie ustaliły szczegółowo wartości wynagrodzenia, to należy je wycenić. Trzeba zaznaczyć, że jest to możliwe, ale w praktyce może być trudne. Musiałoby to wymagać porównania z innymi zawodnikami biorącymi udział w zawodach esportowych i wykazania (uprawdopodobnienia), że dany zawodnik prezentuje podobny poziom. Nie należy się spodziewać, by prośba skierowana do innych graczy o przedstawienie kopii ich kontraktów spotkała się z aprobatą, chociażby ze względu na groźbę kar umownych za naruszenie klauzul poufności. Odwołanie się do doniesień na temat poziomów zarobków z branżowych opracowań lub artykułów mogłoby zostać wzięte przez sąd pod uwagę, jednakże musiałyby zostać uznane za wiarygodne i rzetelne, a przede wszystkim takie opracowania musiałyby w ogóle istnieć.

W przypadku braku jakichkolwiek informacji na temat poziomu zarobków w organizacjach esportowych lub śladów ustaleń poczynionych przez strony kontraktu, jest jeszcze możliwość odwołania się do minimalnego wynagrodzenia. Jak pisaliśmy w naszym ostatnim artykule, kontrakt esportowy, jako umowa o świadczenie usług, będzie podlegać art. 8a ustawy z dnia 10 października 2002 roku o minimalnym wynagrodzeniu za pracę. Zgodnie z nim, wysokość wynagrodzenia powinna być ustalona w umowie w taki sposób, aby wysokość wynagrodzenia za każdą godzinę wykonania zlecenia lub świadczenia usług nie była niższa niż wysokość minimalnej stawki godzinowej. W roku 2019 wynosi ona 14,70 zł brutto.

W takim wypadku kwota możliwego do dochodzenia wynagrodzenia będzie stanowiła iloczyn minimalnej stawki godzinowej oraz ilości udokumentowanych godzin spędzonych przez zawodnika na świadczeniu usług określonych w kontrakcie. To ostatnio wymaga rzecz jasna udowodnienia przez gracza, co jest możliwe m.in. przez odwołanie się do zeznań świadków, korespondencji e-mailowej, screenshotów lub materiałów prasowych na temat turniejów, w których gracz uczestniczył.

Roszczenie o zwrot wydatków poczynionych w celu wykonania zlecenia

Roszczenie o zapłatę należnego wynagrodzenia nie jest jedynym, którego może dochodzić gracz. Zgodnie z art. 742 Kodeksu cywilnego „Dający zlecenie powinien zwrócić przyjmującemu zlecenie wydatki, które ten poczynił w celu należytego wykonania zlecenia, wraz z odsetkami ustawowymi; powinien również zwolnić przyjmującego zlecenie od zobowiązań, które ten w powyższym celu zaciągnął w imieniu własnym”. Tym samym gracz mógłby dochodzić od organizacji kosztów uczestnictwa w turniejach, w tym kosztów wyjazdu, zakwaterowania, czy ewentualnego wpisowego.

Co więcej, z doniesień medialnych wynika, iż w kontrakcie zawarte były dodatkowe postanowienia w tym zakresie. Uzasadnionym zatem byłoby twierdzenie, iż wszelkie kwoty poniesione przez zawodników z tytułu dojazdów do Klubu, powinny wejść w skład dochodzonej kwoty.

Koszty pokryte przez osoby trzecie

Z przytaczanych informacji prasowych wynika, że organizacja zorganizowała bootcampy w gaming housie, zlokalizowanym na stadionie GKSu Tychy. Jak się później okazało, za wyżywienie graczy podczas bootcampu płacił ich menadżer. Czy w takiej sytuacji samym zawodnikom lub menedżerowi przysługują jakiekolwiek roszczenia wobec organizacji?

Wprawdzie polski ustawodawca przewidział konstrukcje regresu roszczeń (przykładowo w art. 376 k.c.), jednakże w przedstawionym przykładzie konstrukcja ta nie miałaby zastosowania z uwagi na fakt, iż menadżer nie był dłużnikiem solidarnym, wspólnie z klubem, wobec zawodników. Jeżeli menedżer nie zobowiązał się do ponoszenia tego typu kosztów na podstawie zawartej z zawodnikami umowy menedżerskiej, to należałoby zatem uznać, że menadżer spełnił na ich rzecz świadczenie nienależne w rozumieniu art. 410 k.c. Co do zasady, w takiej sytuacji mógłby się domagać zwrotu poniesionych wydatków od zawodników, a następnie zawodnikom przysługiwałoby roszczenie o ich zwrot od klubu. Jednakże, zgodnie z art. 411 pkt. 1) k.c. nie można żądać zwrotu świadczenia, jeżeli spełniający świadczenie wiedział, że nie był do świadczenia zobowiązany. Zakładając, że menadżer wiedział, iż nie jest zobowiązany do płacenia za wyżywienie graczy, nie będzie mógł domagać się zwrotu poniesionych kosztów ani od zawodników, ani od organizacji. W takiej sytuacji nie można mówić o poniesieniu przez zawodników szkody, a w konsekwencji koszty te nie mogą mogłyby wejść w skład dochodzonej przez nich od organizacji kwoty.

Podsumowanie

Jak wskazaliśmy w niniejszym artykule, fakt niepodpisania kontraktu przez upoważnionych przedstawicieli klubu lub organizacji nie sprawia, że kontrakt nie jest zawarty, a zawodnicy zostają pozbawieni należnego im wynagrodzenia. W sytuacji, gdy strony nie formalizują współpracy w postaci podpisania i wymiany pisemnych egzemplarzy lub przedstawiciele organizacji uchylają się od wydania egzemplarzy umowy zawodnikom, zawodnicy nadal mają możliwość twierdzenia, że kontrakt został zawarty oraz dochodzenia należnej im zapłaty. W takiej sytuacji wszystko jest kwestią zgromadzenia odpowiedniego materiału dowodowego, dokładnego zapoznania się z obowiązującymi przepisami prawa oraz przemyślenia strategii postępowania.

 

Autorzy

adw. Jan Łukomski

Stanisław Stokłosa

 

 

fot. w nagłówku -https://massrealestatelawblog.com/wp-content/uploads/sites/9/2011/08/26297-cooperation-handshake.jpg

Siedziba kancelarii

ul. Swojska 21a
60-592 Poznań
tel: +48 604 430 051
+48 509 428 522

Wszelkie prawa zastrzeżone

© 2019 Łukomski Niklewicz Adwokacka Spółka Partnerska
Polityka prywatności